Postanowiłam zamieszkać w magicznym lesie, przez parę dni. Bez wracania do watahy po jedzenie, picie, ani nic. Miałam nadzieje że znajdę tam konia, na którym jechałam, gdy ja i Look poszliśmy do magicznego lasu. Przyczepiłam do moich drzwi karteczkę, na której było napisane:
Kilka dni mnie nie będzie, ale nie martwcie się o mnie. Jestem pewna że wrócę w jednym kawałku, ale nie jestem pewna, jak długo mnie nie będzie. Może 3 dni, może tydzień.
Pozdrowiona, Crystal.
I poszłam. Nie ma czasu do stracenia! Weszłam do lasu. Usłyszałam jakiś ryk, i pobiegłam tam, zobaczyć co się dzieje. Była tam mała sarenka, która stała przed jakimś wielkim potworem. On chciał ją pożreć! Nie mogłam na to patrzeć, ale jak mogłam jej pomóc?
- Zostaw ją, potworze! – krzyknęłam, a mała sarenka zaczęła uciekać.
Teraz potwór skupił uwagę na mnie. A ja sama zamieniłam się w wilka, i uciekłam, tak gdzie uciekła sarenka. Po kilku minutach pościgu potwór odpuścił, i odszedł. Co bardzo dziwaczne, sarenka zmieniła wygląd! Teraz była turkusowo- czarna, a nie biała, jak na początku. Pewnie była magiczna, pomyślałam. Była piękna. Zamieniłam się w wilka, i poszłam coś upolować. Upolowałam kryształowego jelenia, i zaniosłam do sarenki. Jeszcze dziwniejsze, sarenka zaczęła jeść to mięso! Zaczęło się ściemniać, więc poszukałam jakiegoś miejsca gdzie mogłabym mieszkać. Sarenka poszła za mną. Była taka… słodka, więc jej na to pozwoliłam. Zobaczyłam wielką jaskinię, więc weszłam tam, ale było dość wysoko, więc sarenka nie mogła wejść. Zaniosłam ją na górę. Położyłam się spać, z pełnym brzuchem. Obudziłam się. Sarenka nie zmieniła się podczas snu. Polizałam ją po uchu. Obudziłam ją tym, a ona się zmieniła na czerwono- czarną, jakby pokazując swoje oburzenie, że ją obudziłam. Chciałam z kimś pogadać, tęskniłam za innymi… ale wyznaczyłam sobie za cel znaleźć tego konia, więc go znajdę! Wyruszyłam sobie na wyprawę, a sarenka za mną. I wtedy zobaczyłam stado koni, takich, na jakich jeździłam! Stad mnie zauważyło, i patrzyli na mnie czujnie. Tylko jeden koń się mnie nie bał, ale podbiegł do mnie. To był ten koń! Znalazłam go! Yess, on chyba się cieszył na mój widok. Ja też. Wsiadłam na niego, i pogalopowaliśmy trochę w kółko. Nie mogłam zostawić małej sarenki, więc musiałam niestety zsiąść z konia. Pogłaskałam go, ale musiałam już iść, więc poszłam. Ze zdziwieniem zauważyłam, że sarenka i koń idą za mną! Dziwaczne, ale ja już przywiązałam się do tej sarenki. I trochę do konia… ciekawe czy on też jadł mięso? Zaraz to sprawdzę, pomyślałam. I poszłam coś upolować. Upolowałam 2 zające, które zaniosłam do moich towarzyszy. Sarenka zaczęła jeść jednego, ale koń pokazał język, i zaczął jeść trawę. Musiałam im wymyślić jakieś imię.
- Hmm… tobie dam na imię Alis, zwróciłam się do sarenki.- a tobie dam na imię… Millan!- powiedziałam do konia. I teraz czas na test, sprawdzę czy pójdą za mną do domu. Zaczęłam iść w kierunku domu, a oboje za mną szli! Wsiadłam na Millana, i zaczęliśmy iść powoli, ale jakoś do domu. Kiedy wróciłam, czułam się super. Miałam dwóch towarzyszy, i mogłam na jednym z nich jeździć! To był mój szczęśliwy dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz