wtorek, 17 lutego 2015

Od Leo

Eien gdzieś przepadł. Nie żeby to był pierwszy raz...
Byłem więc zmuszony go zastąpić i przez cały poranek zostałem na stanowisku. Wyjście na słońce okazało się więc niezbyt przyjemnym doświadczeniem.
Zmrużyłem oczy, patrząc w niebo - słońce znajdowało się idealnie u szczytu siedziby Klanu Drzewa, kąpiąc ją w swoim świetle.
Wzdychając świeżym powietrzem, ruszyłem w dół, ścieżkami Drzewa Życia, po czym obrałem za swój cel Łąki, z zamiarem zapolowania.
Przesuwałem się między cieniami, nasłuchując i węsząc w poszukiwaniu zwierzyny. Dość szybko znalazłem dwa tropy: stada saren i rodzinki królików. Zadecydowałem że zapoluję na te drugie, bo nie byłem jakoś mocno głodny, a sarna tylko by się zmarnowała.
Niewiele później z pełnym brzuchem wylegiwałem się w południowym słońcu, gdy nade mną pojawił się cień.
Otworzyłem leniwie oczy i zatrzymałem spojrzenie na sylwetce wilka, stojącej przede mną.


< Ktoś kontynuuje? >

Od Eiena CD Kuroneko

Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy wadera zaczęła rozglądać się po Oazie. O tej godzinie całe to miejsce wypełnione było światłem słonecznym, więc wszystko skąpane było w blasku.
- Dziękuję. - odpowiedziałem, a wadera posłała mi zdziwione spojrzenie - Mało kto się tak do mnie zwraca. - wytłumaczyłem, po czym szybko zmieniłem temat - Moja godność to Eien. Mogę poznać pani imię? - zapytałem.
Wadera zmierzyła mnie wzrokiem.


<Kuroneko?>

Od Eiena CD Miry

Mira zdawała się być trochę niepewna w obejściu. Jakby wstydziła się ze mną rozmawiać. Jej odpowiedzi były lakoniczne i dość oschłe. A może to przez to moje niezbyt ufne podejście przed chwilą..?
Gdy zaproponowała wspólne podziwianie zachodu słońca zgodziłem się z radością. Miło będzie spędzić wieczór w towarzystwie pięknej (choć może nie aż tak towarzyskiej) wadery.
Usiedliśmy obok siebie na kamieniu niedaleko stromego stoku, osłonięci przez dość wysoką skałę od wiatru. Przed nami rozciągał się widok na ośnieżone górskie szczyty i amarantowe niebo. To był niezwykły widok - jak zresztą każdy zachód słońca.
Oglądaliśmy to w milczeniu. Co dziwne, to milczenie było nawet miłe, takie komfortowe.
Wygląda na to że w końcu adaptuję się do tych okolic...
Gdy słońce zniknęło za górami i niebo spowijała już tylko zielonkawo różowa poświata, Mira podniosła się z widocznym zamiarem wrócenia do watahy.
- Zaczekaj proszę. - również się podniosłem, a ona odwróciła głowę w moim kierunku - Czy... uczyniłabyś mi ten zaszczyt, oglądając ze mną również jutrzejszy zachód słońca? - zapytałem z łagodnym uśmiechem.


<Mira? Nie szkodzi - mi padł laptop xD>