Mira zdawała się być trochę niepewna w obejściu. Jakby wstydziła się ze mną rozmawiać. Jej odpowiedzi były lakoniczne i dość oschłe. A może to przez to moje niezbyt ufne podejście przed chwilą..?
Gdy zaproponowała wspólne podziwianie zachodu słońca zgodziłem się z radością. Miło będzie spędzić wieczór w towarzystwie pięknej (choć może nie aż tak towarzyskiej) wadery.
Usiedliśmy obok siebie na kamieniu niedaleko stromego stoku, osłonięci przez dość wysoką skałę od wiatru. Przed nami rozciągał się widok na ośnieżone górskie szczyty i amarantowe niebo. To był niezwykły widok - jak zresztą każdy zachód słońca.
Oglądaliśmy to w milczeniu. Co dziwne, to milczenie było nawet miłe, takie komfortowe.
Wygląda na to że w końcu adaptuję się do tych okolic...
Gdy słońce zniknęło za górami i niebo spowijała już tylko zielonkawo różowa poświata, Mira podniosła się z widocznym zamiarem wrócenia do watahy.
- Zaczekaj proszę. - również się podniosłem, a ona odwróciła głowę w moim kierunku - Czy... uczyniłabyś mi ten zaszczyt, oglądając ze mną również jutrzejszy zachód słońca? - zapytałem z łagodnym uśmiechem.
<Mira? Nie szkodzi - mi padł laptop xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz