Ostatnio coś bierze mnie na spacery. Narzuciłam na siebię skurzaną kurtkę i wyszłam z jaski i. Na dworze padał jeszcze bielutki śnieg. Położyłam się na nim i zaczełam robić aniołka na śniegu. Po kilku minutach przypomniało mi się że miałam iść na spacer. Wstałam i ruszyłam w stronę jakiegoś lasu. Było tam bardzo ciemno przez dużą ilość drzew. Musiałam się co chwilę rozglądać żeby nic mnie nie zaatakowało. Cały czas czułam na sobię czyjeś oczy... Po długiej drodze w końcu z niego wyszłam. Dotarłam na wielką polanę. Na jej samym środku stało wielkie drzewo (Yoru). Dookoła zaczeły pokazywać się duchy mej rodziny,byłych i ofiar.
Kiedyś nie byłam taka jak teraz.... Gdy za dużo używałam czarnej magi nie panowałam nad sobą. Dlatego wszyscy z nich zostali przeze mnie zabici.... Po mojej twarzy zaczeły lecieć łzy. Skuliłam się na ziemi .
- Stop !Przestańcie! - dusze próbowały coś powiedzieć a ja zatykałam uszy
- Kuroneko my chcemy tylko coś ci przekazać- powiedziały na raz
-Nie ! Nie chcę! - powiedziałam płacząc
Po kilku minutach wszystkie zniknęły. A ja ze zmęczenia usnełam na trawię. Rano obudził mnie głos Raito.
- Czemu śpisz na ziemi? - powiedziała zmartwiona spoglądając na mnie
- Nie ważne ale dzięki za pobudkę - wstałam i ruszyłam w stronę mojej jaskini
Nigdy więcej nie chcem przeżyć czegoś takiego....
END
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz